Informacje, które do nas docierały, mówiły jasno: podróż, która normalnie zajmuje godzinę, zamieniła się w kilkugodzinną gehennę. Kierowcy spędzali w autach nawet 5 godzin, zanim zobaczyli plażę.
– „Wyjechaliśmy z Miłomłyna o 10:00, a w Stegnie byliśmy dopiero koło 15:00. Dzieci były zmęczone, a w aucie mieliśmy wrażenie, że siedzimy w piekarniku” – mówi jedna z rodzin, która zdecydowała się na jednodniowy wypad.
Korek zaczynał się już przy Elblągu. Im bliżej Mierzei, tym sytuacja była gorsza – wąskie drogi prowadzące do kurortów nie radziły sobie z masowym ruchem.
Ta sytuacja pokazuje, jak ogromne oblężenie przeżywają nasze nadmorskie miejscowości w czasie upałów. Marzenie o szybkim wypadzie nad Bałtyk zamienia się w kilkugodzinną próbę cierpliwości – i dla kierowców, i dla ich pasażerów.





Napisz komentarz
Komentarze